Kolejne instytucje zmobilizowały się w obronie ACTA.
Jest to tyleż zrozumiałe, co bez sensu. Zrozumiałe, bo ta regulacja prawna powstała w interesie korporacji jako takiej przeciw osobom prywatnym: aby dać możliwość wyciągnięcia kasy za każde użycie praw majątkowych należących do korporacji, aby ścigać pojedynczego człowieka również poza granicami.
A dlaczego bez sensu? Ano dlatego, że instytucje takie jak ZAIKS powstały dla ochrony praw twórców przed przemocą ze strony rozmaitych możnowładców. Nie ma obrotu dobrami kultury - to i racji bytu dla tych instytucji nie będzie.
ACTA zaś stwarza skuteczne narzędzia do hamowania wymian myśli... przy okazji zwalczania piractwa. Twórcom tej regulacji przyświeca myśl: NIE WAŻNE, ŻE PACJENT ZDECHNIE, BYLE OPERACJA SIĘ UDAŁA.
Gratulacje dla ZAIKSU z racji tak mądrego wyboru strony konfliktu...
Z drugiej strony ZAIKS wie, co robi. Chroni swoje dochody i wpływy, nie przejmując twórcami, którzy mu nie płacą. A już działanie obiegu kultury wisi mu nacią od pietruszki...
ACTA zmierza do objęcia restrykcjami każdego nieopłaconego użycia dzieła... bez wdawania się w specyfikę rozmaitych form twórczości. Przyjęta tam definicja prawa autorskiego pełna jest luk... prowadzących do absurdu.
Nie tędy droga. Pracownik naukowy badający np. historie horroru powinien obejrzeć kilkaset starych filmów. Czy każdy z nich ma kupić? A jeśli w jego uczelnianej filmotece nie ma wszystkiego? Ma znaleźć sposnora na własny rozwój naukowy? Może w USA jest to możliwe. W Polsce nie.
To tylko jeden z wielu przykładów, kiedy to prawo zadziała szkodliwie.
Obecnie amerykańskie firmy patentują sobie coś, co jest elementem tradycji innych kultur i potem żądają za to opłat. Tak było już z rozmaitymi tradycyjnymi technikami rolniczymi, mniej znanymi odmianami roślin uprawnych itd. Wystarczy, że amerykańska firm...a opatentuje w USA coś i juz agendy rządu USA bronią ich "prawa patentowego" nawet przed prawowitymi właścicielami.
I takie małe społeczeństwo, które mogłoby wnieść do kultury światowej swoją wiedzę - musi walczyć o prawo do niej z rządem USA.
A ACTA jest próbą umocowania prawnego takich praktyk, tak, żeby rząd USA nie musiał się przy tym zbytnio wysilać.
Problem praw autorskich i ich naruszania należy rozwiązać.
Uczciwie, czyli biorąc pod uwagę interesy autorów i odbiorców. Korporacje są tu tylko pośrednikiem (często koniecznym) - powinny zysk czerpać z uczciwego pełnienia roli pośrednika.
ACTA daje im możliwości nieograniczonego dominowania nad odbiorcami - stwarza możliwość karania za podejrzenie piractwa (lub samo oskarżenie).
ACTA to wstęp do legalizacji samosądów dokonywanych przez wielkie korporacje. Daje możliwość uciszania głosu ludzi na podstawie podejrzeń.
Dziennikarz wykryje coś niewygodnego? Wystarczy oskarżyć go o piractwo, żeby odciąć go od mediów.
Autor zostanie oszukany przez korporację? Wystarczy oskarżyć go o piractwo, żeby odciąć go od mediów.
Stalin musiał mordować niewygodnych ludzi, żeby ich uciszyć - postęp techniki sprawił, że wystarczy odpiąć od internetu.
ACTA w obecnej formie otwiera ogromne pole do nadużyć: nie trzeba wiele wyobraźni, żeby zrozumieć, że sankcjonuje prawo silniejszego.
Ale prawo silniejszego to bezprawie...
ACTA to układ prawny zrobiony w interesie korporacji, które coś kupią od autora lub osoby podającej się za autora.
Nie chroni praw autorów, nie bierze pod uwagę praw odbiorcy... takich chociażby jak domniemanie niewinności. I dlatego należy go zwalczać: to po prostu złe, niesprawiedliwe prawo, które należy zastąpić prawem mądrym.
Trzeba pozbyć się tego projektu i opracować inny, uczciwy.
Walka z ACTA nie jest walką przeciw prawom autorskim w obronie piratów.
Jest walką o uczciwe stawianie problemu.
Panie Piotrze,
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za ten wpis. Jest Pan twórcą, więc (zdaniem niektórych) powinien Pan być całym sercem za tym porozumieniem. Tymczasem, widzi Pan, podobnie jak ja, że jesteśmy naocznymi świadkami orwellowskiego przewrotu, maskowanego górnolotnymi słowami o wolności własności.