poniedziałek, 25 czerwca 2012

Rycerz


Szkic rycerza z przełomu XIV i XV wieku. Raczej przymiarka do postawym, kompozycji, światła i rozmieszczenia elementów niż wierna historycznie rekonstrukcja - ale jestem z niej zadowolony. 
Tak mógł wyglądać Zbyszko z Bogdańca w swojej zdobycznej włoskiej konserwie.

sobota, 9 czerwca 2012

Szybki szkic - koń

Pomyślałem sobie, że warto wstawić tu czasem coś szybkiego, zwłaszcza, że niektóre z trzyminutowych szkiców lubię.
Proszę Państwa - oto koń.
Proszę się wyszczerzyć doń.

środa, 6 czerwca 2012

Cebulizm w sztukach plastycznych

Daje się zauważyć w ostatnich latach obojętność tzw. przeciętnego Kowalskiego na sztuki plastyczne. Prawie wszystkie pytania o malarstwo kwituje on zazwyczaj tekstem "JA SIĘ NIE ZNAM".
Takie wyznanie brzmi niezwykle w społeczeństwie, w którym KAŻDY zna się na WSZYSTKIM.
Dla większości znanych mi krytyków sztuki to znak obojętności i zagrożenie dla kultury.
Potraktujmy jednak tę postawę jako WYZWANIE i SZANSĘ.
Pokażmy Kowalskiemu dzieło plastyczne, na którym zna się na pewno.



Namalujmy dla niego cebulę.
Każdy może ją ocenić. Każdy zna się na cebuli.
Z malarskiego punktu widzenia przypomnę klasyka: plastyczna wartość cebuli jest taka sama, jak plastyczna wartość głowy świętego - ale unikamy kłopotów z ideą. Cebula jest tematem bezpiecznym w kraju procesów o uczucia religijne.
Do tego jako obiekt oferuje wielką różnorodność cech indywidualnych.


Kiedy mąż opatrznościowy w telewizorze przewraca oczami i objawia porażającą prawdę - malujmy cebulę.
Kiedy polityk lub inny zawodowy łajdak głosi wyższość siebie nad kumplami - malujmy cebulę.
Kiedy naród do boju wystąpi z orężem - malujmy cebulę.
Kiedy TV kusi nas podpaskami, które dodadzą nam skrzydeł - malujmy cebulę.

Cebulizm nie jest zjawiskiem nowym - rozkwitł w Niderlandach w okresie wojen religijnych. Holenderscy mistrzowie chętnie skupiali się na malowaniu artykułów spożywczych zamiast ryzykować tematy, w których rzeczoznawcą malarstwa byłby sąd religijny.
Pierwszym polskim protocebulistą był Piotr Michałowski. Po okresie intensywnego oddawania się malarstwu zaangażowanemu w ideę wyjechał w końcu na wieś a jego głównym tematem stały się krowy, które malował jako instrukcję zakupu dla swoich pracowników jadących na targ po bydło. Taka wolta jednego z największych mistrzów pędzla nie może być przypadkiem! Protocebulizm Michałowskiego, znany również jako krowizm, wziął się z głębokiego namysłu i świadomego rozwoju wielkiego mistrza!
Idźmy śladem Michałowskiego i rozwijajmy jego ideę. Największy problem z Ideą Piotra Michałowskiego polega na tym, że rysunki krowistyczne miały całkiem zbędną funkcję użytkową, co uczyło odbiorcę, że obraz służy do Czegoś. A takich użytkowych obrazków mamy dzisiaj na pęczki w skrzynkach pocztowych.
Odetnijmy elementy odwracające uwagę od zasadniczych walorów dzieła.


A zatem: jakie warunki musi spełniać obraz aby spełniał kryteria cebulistyczne?

1. Cebulizm odrzuca wszystkie tematy oprócz martwej natury. Portret, scena rodzajowa, czy, nie daj Boże, akt - zawierają odniesienia do relacji społecznych, historycznych czyli inaczej mówiąc: w Polsce - politycznych. Po ukończeniu obrazu cebulistycznego można zjeść modelkę, co w przypadku aktu prowadzi do kontaktów z prawem, czyli wejścia w zbędne relacje z policją i sądem.

2. Cebulizm polega na powszechności - każdy wie, jak wygląda cebula, każdy może ją malować. Próba namalowania cebuli tak, by wyglądała jak coś innego, jest zdradą ideałów cebulistycznych. Możemy namalować cebulę w stylu impresjonistycznym, hiperrealistycznym, kubistycznie, jak Cezanne czy Seurat - byle wciąż została rozpoznawalna jako cebula. Formalne eksperymenty są możliwe a nawet wskazane, pod warunkiem zachowania wierności cebuli. Cebulistyczna cebula ma przemawiać do zwykłego Kowalskiego (a nie tego z filmu "Pingwiny z Madagaskaru").

3. Cebulistyczna martwa natura zawiera tylko jeden, no najwyżej dwa-trzy obiekty o prostym kształcie. Skomplikowane układy brył czy draperii zaprzeczają idei powszechności cebulistycznej poprzez niepotrzebne komplikowanie tematu.

4. Cebulizm nie zajmuje się czasem i jego upływem - cebula, mimo swej podatności na utratę walorów spożywczych jest dobrem ponadczasowym i pozaczasowym. Po prostu trzeba co jakiś czas iść do zieleniaka ale i tak to robimy, czyż nie?

5. Cebulizm działa w sztukach plastycznych, nie jest jednak możliwy w filmie i literaturze, bo zwykły Kowalski nie czyta książek i nie pójdzie do multipleksu na panoramiczny pełnometrażowy film pokazujący leżącą samotnie cebulę przez 90 minut. Kino moralnego niepokoju udowodniło to nie jeden raz.

6. Cebulizm to nie jest program ucieczki - to program pozytywny. Fundamentem cebulizmu jest namalowanie cebuli, którą rozpozna i polubi zwykły Kowalski.

7. Cebulizm zakłada powrót do spraw interesujących każdego (Kto nie lubi jeść? Kto nie widział cebuli?), prostych i podstawowych, bo cebula to podstawa porządnej tradycyjnej zupy.

Dyskusja z założeniami ideowymi cebulizmu to zdrada. Ale zdrada założeń cebulizmu nie jest niczym wielkim - do ruchu cebulistycznego nie przenosimy obyczajów politycznych czy religijnych.
Zamiast gadać - malujmy cebulę.
Cebula to podstawa komunikacji!



Powyższy manifest powstał na Festiwal Literatury Niezależnej, który odbył się bez zainteresowania patronujących mu mediów w Krakowie, w centrum sztuki Solvay, w dniach 2-3 czerwca 2012 roku. Nie został wygłoszony w miejscu przeznaczenia z powodów niezależnych ode mnie.

wtorek, 5 czerwca 2012

Apetyt rośnie w miarę jedzenia.

Im dłużej maluje cebulę, tym bardziej mi się ona podoba. Do czego to dojdzie?

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Dwa spotkania w Raciborzu

 Na zaproszenie p. Ewy Bedrunki w maju odwiedziłem Racibórz i dwa oddziały Miejskiej i Powiatowej Biblioteki Publicznej.


Bardzo mi się podobało.
O ile filia była bardzo przyjemną małą biblioteką, taką, o jakiej marzyłem w dzieciństwie, to budynek główny po prostu rzucił mnie na kolana - wspaniała willa, pięknie odnowiona, dekorowana imponującymi muralami wewnątrz. Miejsce, które miało prawdziwie pałacowy charakter. I słusznie, bo biblioteka z definicji jest miejscem magicznym, czymś w rodzaju pałacu dla wyobraźni.
Poprowadziłem dwa razy małe warsztaty dla dzieci - z zakresu ilustrowania opowieści. Było to dla mnie bardzo przyjemne spotkanie, mam też wrażenie że i dzieci doskonale się bawiły rysując. W pierwszej filii biblioteki zajęliśmy się rysowaniem wymyślonego bohatera.
Podczas obydwu spotkań po prostu wspólnie bawiliśmy się obrazkami.
Chodziło o pokazanie, czego tak naprawdę potrzeba do rysowania.

Starałem się pokazać, że wystarczy szary papier i kawałek węgla... Oczywiście, jeśli są kredki to o wiele lepiej.
Opowiadałem, jak zbudować charakter naszej postaci, jak wygląda moja praca i jak uczyć się tego zawodu. A potem wspólnie rysowaliśmy sobie, co nam kredki na papier przyniosły. Królowali bohaterowie kreskówek, ale sporo było samodzielnie wymyślonych.


Na drugim spotkaniu w głównym budynku - rysowaliśmy psa, po to, żeby zobaczyć na ile rozmaitych sposobów można przedstawić najzwyklejszą psinę.

Zaczęliśmy od zabawy ze słoniem - na jego przykładzie pokazywałem, jak zbudować charakter postaci, czy trąbka może zastapić trąbę i ile elegancji dodaje strategicznie umieszczona kokardka.

A potem kredki poszły w ruch...

Powstało kilkadziesiąt psów - od husky do marsjańskiego jamnika.







Okazało się, że w ilustracjach dzieci z Raciborza żaden pies nie był zwyczajny.
Tym sposobem miałem uczyć... ale chyba sam nauczyłem się najwięcej.



Na zakończenie każdemu z autorów podpieczętowałem jego pracę swoją japońską pieczątką i podpisałem.


Mam nadzieję, że jeszcze się wybiorę do Raciborza... bo chciałbym ponownie odwiedzić i panie z Biblioteki, i dzieci.
To był szalenie przyjemny dzień.