poniedziałek, 16 lutego 2015

Rozwój wydarzeń na Kocim Froncie



Doskonale sprawdza nam się leżaczek grzejnikowy.
Tyle, że trochę wychodzi z użycia, bo mały jest towarzyski i coraz częściej wybiera spanie tam, gdzie my jesteśmy. 
A my z kolei wybieramy zaglądanie do niego.
Prawdę mówiąc Puma trochę się o to gniewa. Straciła pozycję Kociej Jedynaczki.
Próbujemy jakoś pokierować sytuacją ale to trudne zadanie.
Niestety mój aparat po długiej służbie postanowił oddać ducha i przez jakiś czas nie będzie zdjęć. Cóż, cieszmy się tym, co jest.




sobota, 14 lutego 2015

Mamrotanki

Przyszły do mnie egzemplarze autorskie Kotka Mamrotka...
Ładnie wydana książeczka.
Dość dziwnie się czuję patrząc na swoje nazwisko tam, gdzie w dzieciństwie widziałem Brzechwę. Z drugiej strony... w Polsce też się cuda zdarzają.
Zarządzające mną Koty mają na ten temat swoje własne zdanie: kotka trzeba głaskać, najlepiej czterema z dwóch posiadanych rąk. A jakieś papierowe przedmioty ważne są tylko wtedy, kiedy szeleszczą i można je pacnąć. 

piątek, 13 lutego 2015

Taro - syn aniołka i torpedy atomowej

 Taro właściwie powinien nazywać się Zelmer, bo wciąga jak odkurzacz. Ma przy tym ciekawy nawyk: je na zmianę karmę suchą i mokrą a przy przechodzeniu z jednej do drugiej staje na prostych łapkach i wygina grzbiecik w odwrócone U. 
Poza tym dość szybko zauważył, że kaloryfery stwarzają spore możliwości w podgrzewaniu kociego brzuszka. Trenuje nowe sposoby układania się i ma w tej dziedzinie spore osiągnięcia.
Przy okazji pokazuje spore możliwości kociego wyginania się we wszystkie możliwe strony.

poniedziałek, 2 lutego 2015

Nadchodzi... TARO!

W połowie stycznie 2015 znaleziono w pustej psiej budzie cztery zamarznięte kociaki i jednego ledwie żywego.
Wyglądał dość kiepsko, był przeziębiony i chudy.
Po leczeniu trafił do nas.
Przez trzy dni zastanawialiśmy się, jak go nazwać.
Przez cały ten czas Pumiasta syczała i warczała, wściekła, ze ktoś poza nią w tym domu ośmiela się być Kotem.
Nana zastanawiała się nad możliwościami jakie kryje w sobie kot, wąchała go, próbowała namówić na Coś (nie wiadomo na co ale wymagało to merdania ogonem).
Mały początkowo siedział w kącie ale wzięty na ręce przytulał się, zasypiał a po obudzeniu robił przedziwne rzeczy z własnymi łapami.
Zachwycił się kocem i flanelową koszulą.
Kiedy wsadziłem go pod koszulę (początkowo bał się pokazać, wolał ukryć się pod czymś) - przytulił się, zasnął i zjechał na bok, więc ostrożnie wyszedłem z koszuli, żeby go nie budzić, otuliłem i zostawiłem.
Najwyraźniej mu się podobało, bo po obudzeniu bawił się w kreta.
W końcu zaczął wychodzić na mieszkanie i ośmielać się coraz bardziej.
Ostatecznie nazwaliśmy go Taro - na część Momotaro, bohatera jednej z japońskich legend oraz
Jotaro - syna Miyamoto Usagiego.
Czas pokaże, na co go stać.  Ale coś mi mówi, że stać go na wiele.