Złożyło się w moim życiu tak śmiesznie, że jako nastolatek miałem mało okazji do podróży i mnóstwo pomysłów na wyprawy. Zamiast nich - łaziłem na spacery z psem, co skutecznie uczyło cieszenia się tym, co jest pod ręką... i uważnego patrzenia.
Ale dopiero jako dorosły facet odkryłem takie dziecięce przyjemności, jak włażenie do kałuży.
Kałuże to coś kapitalnego, bardzo łatwo dokonywać w nich nieoczekiwanych odkryć, głównie dlatego, że nikt się nimi nie interesuje i szybko znikają. Nie da się wejść dwa razy do tej samej kałuży, jak mawiał pewien grecki filozof.
Za to można znaleźć tego samego psa w różnych kałużach.
Poza tym w kałuży pojawiają się fragmenty pejzażu miejskiego, którego nie sposób zobaczyć inaczej.
A kałuże w okolicy występowania bobrów stają sie istnymi dziełami inżynieryjnymi.
Ale jedno jest pewne: żeby cokolwiek znaleźć w kałuży, najpierw trzeba się w niej znaleźć samemu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz