Testowałem listopad. A dokładniej: dostępne światło przy pogodzie listopadowoprzyzwoitej, obiekty do fotografowania w miejscu pozbawionym czegokolwiek efektownego i tym podobne rzeczy.
Z grubsza można to sprowadzić do fotografowania w różnych układach tych samych łodyg nawłoci i traw.
Takie przesuwanie w kadrze: jak wygląda z boku a jak w centrum?
Czy słońce umieszczone jako kontrapunkt wniesie coś ciekawego? Czy lepiej jest ciemniej czy jaśniej?
Ewentualnie: czy kadr poziomy zagra lepiej? i czy warto obcinać dół badyli?
Przypomina to poszukiwania procenta cukru w cukrze z filmu "Poszukiwana poszukiwany": niby robimy coś ważnego ale naprawdę chodzi o spacer.
Czasami jednak światlo robi nieoczekiwany prezent i komponuje się z trawą.
Okolice lotniska w Balicach maja spory potencjał fotograficzny, zresztą podobnie jak każdy teren rolniczy, co udowodnili pół wieku temu przedstawiciele Kieleckiej Szkoły Krajobrazu.
W takich miejscach dość łatwo można sobie testować rozmaite układy kompozycyjne, łapać różne drzewa na tle tego samego tła, czy kontrastować rytmy pionowe i poziome na zdjęciu.
Pozostaje tylko pytanie: czy do zwykłego spaceru z psem trzeba zaraz szukać złożonych teorii kompozycji plastycznej?
Witam Wujciu Piotrusiu :) Ciepłe zdjęcia, miłe dla oka, łagodne kontrasty... plastycznie-pastelowo... Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuń