Mam dwa stałe powody do śmiechu na co dzień: jeden ma na imię Nana a drugi Puma. Obie są artystkami scenicznymi z powołania, codziennie dają przedstawienia, niestety zazwyczaj w kiepskim świetle uniemożliwiającym filmowanie.
Ale po latach prób odważyłem się wreszcie zmontować pierwszy film z nimi i czuję się jakbym był Ingmarem Bergmanem. Co najmniej...
A zatem zapraszamy na film!
Nana kocha Pumę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz