piątek, 20 marca 2015

Bobry i ich zabawki

Odkąd chodzę z Naną nad Sudół - obserwuję dzieje bobrowej kolonii i ich starcia z ludźmi.
Jeśli miałbym podsumować rozwój sytuacji to uświadamiam sobie, że ludzka głupota w tej sprawie nie popłaca. Początkowo bobry budowały niezbyt wielkie tamy i nory w wysokim brzegu. Ze względu na komory mieszkalne w norach nie mogły podnosić poziomu wody w potoczku powyżej brzegu - zresztą nie potrzebowały tego. Dwa lata temu ktoś postanowił je przepędzić i zniszczył tamy. Wystraszył bobry na tyle poważnie, że zbudowały żeremie dające lepszą ochronę przed atakiem. I tamę, która zalała obszar ok. 30x50 metrów dając dostęp do nowych apetycznych gałązek w miejsce wyciętych zarośli nad brzegiem.
Naturalnie w tym "ktosiu" zagrała krew kibica, nie będzie bober pluł mu w twarz... podpalił żeremie, rozwalił tamy, bo woda zahaczyła o skraj boiska.
I stało się jako mówi Pismo Święte: kto mieczem wojuje, temu będzie odmierzane tą samą miarką. Bobry wróciły ale na znak miłosierdzia nie podpaliły chaty "ktosia". Po prostu ulepszyły własną. Zamiast żeremia o wymiarach  2 metry wysokości i 3,5 metra średnicy postawiły chałupkę wysoką na 3 metry i szeroką na 5, położoną na wyspie między głębokimi kanałami.
A skąd wyspa i kanały?  Ano wykopały sobie kanały dające wygodny dostęp do drzew i krzaków, zrobiły naprawdę sporą tamę oraz groblę, podniosły poziom wody o półtora metra w stosunku do stanu z czasów kolonii w norach... a uzyskany stawik ma coś około hektara powierzchni.
Pod wodą znalazła się połowa boiska, dzięki czemu do listy potencjalnych zapasów jedzenia dołączyły wielkie topole i okoliczne osiki.
Warto dodać, że zalane boisko ładnie nasiąkło tworząc rozległe błotko na terenach nie zalanych.
O tak atrakcyjnej przestrzeni rozrywkowej dowiedziała się miejscowa społeczność dzików, która z entuzjazmem wzięła się tam za sport i higienę osobistą, czyli zapasy w błocie i kąpiele, o czym świadczą liczne i świeże ślady co dzień.

Nie należy się na nie o to gniewać, używają boiska nad ranem, kiedy ludziom i tak nie jest ono potrzebne. A dzięki wykonanej przez nie pracy ludzcy sąsiedzi również mogą oddawać się ulubionej dziczej dyscyplinie sportowej. Miejsca starczy dla wszystkich.
Wały ziemne wokół boiska stały się teraz półwyspami w bobrowych włościach, doskonałymi na Bobrowe Osiedle Mieszkaniowe w Norach.

Naturalnie nasyp szlag trafi, jak boberki go wydrążą.
A betonowe ogrodzenie wokół boiska diabli wezmą, kiedy tylko spadną na nie podcięte topole. Prace w tym kierunku już trwają.
Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że nad Sudołem bobry były od wielu lat, sądząc po starych norach i śladach ściętych krzaczków - może nawet od dziesięciu. Ludzie chodzili oglądać ich tamki, łazili nieświadomie po wierzchu nor i ogólnie mówiąc: trochę zakłócali spokój, przez co zwierzaki co rok przenosiły się o kilkadziesiąt metrów w górę strumienia.
Gdyby "ktosie" nie wydały im wojny, pewnie w tym roku byłyby już daleko od boiska.
Ale Wielkim Cwaniakom z piłą zachciało się wyrzucić je raz na zawsze z całego terenu, dzięki czemu przekonali gryzonie, że powyżej boiska nie ma dla nich bezpiecznego miejsca. Zrobiły zatem to, co robi każdy rozsądny gość, kiedy nie dokąd uciec a w dotychczasowej chatce nie czuje się bezpiecznie: umocniły siedzibę.
Ciąg dalszy nastąpi...









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz